Wstałaś? Dzień dobry!

Codziennie rano wita mnie taki widok. Słodkie pieski, ale gdy tylko otwieram oczy, zaczyna się szaleństwo.
Szczeniaczki to ogrom radości, ale też mnóstwo pracy. Siki, kupy, picie, jedzenie – wszystkiego muszę naprzemiennie dostarczać i zbierać w bardzo dużym tempie.
Pomagają mi w tym pewne gadźety. W prawym, górnym rogu widzisz zieloną kratkę, która przykrywa kuwetkę ze żwirkiem. Kiedyś uczyłam szczeniaczki załatwiania się na podkłady. Niestety kończyło się to radosnym rozszarpywaniem podkładów na drobne strzępki. Potem było jeszcze gorzej, bo skoro wiedziały, że najlepiej załatwiać się na białe i miękkie, siusiały na każdy dywanik, jaki leżał na podłodze. Nauka wychodzenia na dwór w psich sprawach szła opornie. Teraz jest koci żwirek, kukurydziany, żeby nie było, nieszkodliwy i ekologiczny, a kratka powoduje, że nie klei się do łapek i nie kusi, żeby jeść.
W legowisku widzisz też mopa takiego frędzelkowego. Służy jako mata węchowa dla szczeniaczków. Wkładam różne odrobinki suchych smaczków i mięsa pomiędzy frędzle i dzieci mają zabawę. W czasie gdy szukają smakołyków, ja mogę przemyć podłogę wokół legowiska! Muszę to robić bardzo szybko, bo jeśli się spóźnię, inne szczeniaczki natychmiast włażą na miny poślizgowe i trzeba myć nie tylko podłogę, ale też łapki!
Szczeniaczki w tym wieku (5 tygodni) są bardzo aktywne, ale trwa to krótko. Latają, sikają, jedzą, piją, piszczą, trochę possą mamę, a potem nagle siup! I nie ma piesków. Chowają się w różne zakamarki, albo wtulają w kocyk i znikają. Na godzinkę albo dwie, a potem znowu chwila szaleństwa…


